Wreszcie odnalazłam pokój!

 

Mając 16 lat poznałam młodego człowieka, zaledwie rok starszego ode mnie, który tak mówił o Bogu, jak gdyby Go znał osobiście. Robiło to na mnie wrażenie. Zaineresował mnie ten Bóg.

W dzieciństwie i wieku dorastania nie należałam do pobożnych. Choć moi rodzice byli wierzący, ja uczęszczałam do kościoła raczej z przyzwyczajenia i nie troszczyłam się zbytnio o duchowość. W czasach systemu komunistycznego byłam zagubiona pomiędzy tym, co słyszałam w domu i w kościele, a tym, czego uczyłam się w szkole. Gdy tylko to było możliwe, unikałam chodzenia na Mszę św. i katechizację. Byłam zagubiona i nie mogłam wiedzieć, że Pan już od zawsze patrzył na mnie i i miał dla mnie swoje plany.

Mając 16 lat poznałam młodego człowieka, zaledwie rok starszego ode mnie, który tak mówił o Bogu, jak gdyby Go znał osobiście. Robiło to na mnie wrażenie. Po raz pierwszy zainteresował mnie ten Bóg.

Rok później moja przyjaciółka zaprosiła mnie na rekolekcje oazowe. Czwartego dnia rekolekcji, podczas modlitwy w zupełnym milczeniu, zdałam sobie sprawę, że właśnie spotykam się z Osobą, przez którą jestem nieskończenie kochana. W jednym momencie uświadomiłam sobie, że Jezus oddał mi się całkowicie, dla mnie oddał wszystko, nawet własne życie. Jego miłość tak bardzo mnie przeniknęła, że w tym samym momencie zapragnęłam odpowiedzieć tym samym, ofiarując Mu całe moje życie. Czułam wówczas, że nie mogę zrobić inaczej.

Od tamtej pory nie przestawałam myśleć o tym, że zaledwie skończę szkołę poświęcę się Bogu zakładając habit zakonny. To było moim pragnieniem aż do matury. W tamtym okresie poznałam kilka zgromadzeń zakonnych, ale nie czułam się dostatecznie pociągnięta przez żadne z nich. Gdy skończyłam szkołę, powinnam coś zadecydować, ale Pan prosił mnie o trochę cierpliwości.  

Rozpoczęłam pracę zawodową, ale niestety, moja cierpliwość wyczerpywała się. Zaczęłam myśleć, że może się pomyliłam, a może Pan zmienił zdanie…  Jeszcze wówczas nie wiedziałam, że „dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne” (Rz 11,29). W tamtym czasie popełniłam wiele błędów, ale Pan był dla mnie bardzo dobry i miłosierny. Jego miłość prześladowała mnie, ale ja wtedy tego nie rozumiałam. Minęło następnych 7 lat i nie znajdowałam pokoju. To On wzywał mnie z mojego wnętrza. W chwili głębokiego smutku, w którym nie wiedziałam już co zrobić z moim życiem, zwróciłam się do Niego. Poprosiłam, by odpowiedział mi, a ja w zamian obiecałam Mu dwa miesiące intensywnej modlitwy: codzienną lekturę Słowa Bożego, codzienne trwanie przed Nim w ciszy i dwa lub trzy dni w tygodniu Adoracji Najświętszego Sakramentu (na adorację musiałam jeździć do innego miasta). To naprawdę było od Niego pochodzące natchnienie! 

Dwa miesiące przerodziły się w dwa lata. Te dwa lata intensywnej modlitwy i pytania Boga o Jego wolę pozwoliły mi na nowo doświadczyć pragnienia poświęcenia się Jemu. Moje pragnienie przebywania z Nim i życia wyłącznie dla Niego zaczynało stawać się nie do zniesienia. Nie pragnęłam już niczego jak tylko porzucić świat, by stać się wyłączną Jego własnością. Pociągało mnie przede wszystkim życie modlitwą. Myślałam o życiu monastycznym czy nawet pustelniczym, ale nadal nie odnajdywałam celu. Pewnego dnia, było to podczas wakacji (pracowałam w szkole), spotkałam znajomego kolegę, który za kilka dni miał wyjechać do San Giovanni Rotondo. Zaproponował mi wyjazd wraz z nim mówiąc, że tam znajdę sporo czasu na modlitwę. Nie zastanawiając się długo, kupiłam bilet i pojechałam. Nie przypuszczałam, że ten wyjazd zmieni moje życie, że wreszcie przygarnie mnie Ten, który miał się stać moim Oblubieńcem! Usłyszane tam słowa Ewangelii: „Kto przychodzi do Mnie, a nie gardzi tym światem, nie może być moim uczniem” (por Łk 14,26-27) oraz błagające spojrzenie płynące z figury Jezusa Ukrzyżowanego dały mi wewnętrzną pewność, że znalazłam swoje miejsce. On tu na mnie czekał, abym tu w Nim odnalazła radość, pokój i odpoczynek, abym tu moje życie „straciła” dla Niego i dla braci.

Pragnę, aby całe moje życie było dziękczynieniem za ogrom łask otrzymanych od Pana. Cieszę się, że istnieje wieczność, bo tam zawsze będę mogła oddawać Mu chwałę!

 S. AM