Wartość miłości, wartość cierpienia


Każde przeżywane przez człowieka cierpienie wywołuje sprzeciw jego natury. Nie chcemy cierpieć. Ludzie w obliczu bólu zajmują różne postawy. Ból może rodzić dobro lub zło. Niektórzy potrafią wykorzystać je łącząc z Męką Chrystusową i ofiarowując Ojcu, a inni oskarżają Boga uważając Go winnym doświadczanych cierpień. Dlaczego cierpimy i jakie jest znaczenie cierpienia w naszym życiu? Czy cierpienie koniecznie trzeba traktować jak zło, a nawet przekleństwo?

Katechizm Kościoła Katolickiego przytacza słowa św. Augustyna: Bóg wszechmogący... ponieważ jest dobry w najwyższym stopniu, nie pozwoliłby nigdy na istnienie jakiegokolwiek zła w swoich dziełach, jeśli nie byłby na tyle potężny i dobry, by wyprowadzić dobro nawet z samego zła (KKK 311).

Już w Starym Testamencie spotykamy się z przykładami, gdy Bóg ze zła wyprowadza dobro. Na Józefa Egipskiego spadło szczególnie trudne doświadczenie: został sprzedany przez swych braci jako niewolnik. Gdy jednak po wielu latach bracia przybyli do Egiptu, Józef nie wyrzuca im wyrządzonego zła, lecz mówi: "Nie wyście mnie tu posłali lecz Bóg... Wy niegdyś knuliście zło przeciwko mnie, Bóg jednak zamierzył to jako dobro, żeby sprawić... że przeżył naród wielki" (Rdz 45, 8; 50, 20).rn

Wraz z przyjściem Syna Bożego spojrzenie na cierpienie nabrało jeszcze głębszego sensu. „Z największego zła moralnego, jakie kiedykolwiek mogło być popełnione, z odrzucenia i zabicia Syna Bożego, spowodowanego przez grzechy wszystkich ludzi, Bóg, w nadmiarze swojej łaski, wyprowadził największe dobro: uwielbienie Chrystusa i nasze Odkupienie…” (KKK 312). Zło, cierpienie nie stało się dobrem, ale narzędziem, z którego Bóg potrafi (przy naszej współpracy) wyprowadzić dobro, gdyż „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). W ten sposób chce sprawdzić siłę naszej miłości do Niego, umocnić naszą wiarę, oczyścić ją, dać nam możliwość odpowiedzi na Jego nieskończoną miłość. Jak złoto w tyglu, tak cierpienie umacnia nas i oczyszcza na różnych etapach duchowości pozwalając na głębsze zjednoczenie z Bogiem. Cierpienie rodzi miłość, a miłość rodzi cierpienie. „Przez swoją mękę i śmierć na krzyżu Chrystus nadał cierpieniu nowe znaczenie; teraz może ono upodabniać nas do Niego i jednoczyć nas z Jego zbawczą męką” (KKK 1505). Co więcej, Jezus wzywa swoich uczniów do dźwigania krzyża (por Mt 10,38).

Jeżeli bliżej przyjrzeć się życiu każdego człowieka, zawsze znajdziemy tam cierpienie. Jedni są doświadczani więcej, a inni mniej. Dla wielu ludzi ich bolesne doświadczenia stawały się narzędziami w rękach Boga, a pomimo ich intensywności nie przygniotły ich. Choć nie ma na ziemi człowieka, który by nie cierpiał, niektórzy nie widzą sensu cierpienia i wtedy staje się ono dla niego ogromnym ciężarem, często nie do zniesienia, wręcz przekleństwem. To wiara i nadzieja nadają wartość naszym cierpieniom. Wiara pozwala nam rozumieć Boże działanie, zaufać Mu i znaleźć nadzieję, że Pan Bóg nie dopuści więcej, niż zdołamy unieść. Miłość do Boga i człowieka uzdalnia nas do dźwigania wielu utrapień.

Święta Katarzyna ze Sieny mówi do „tych, którzy gorszą się i buntują przeciw temu, co im się zdarza”: „Wszystko pochodzi z miłości, wszystko jest skierowane ku zbawieniu człowieka, Bóg czyni wszystko tylko w tym celu”, natomiast Święty Tomasz More przed swoim męczeństwem pociesza córkę: „Nic nie może się zdarzyć, jeśli nie chciałby tego Bóg. A wszystko, czego On chce, chociaż mogłoby wydawać się nam najgorsze, jest dla nas najlepsze” (KKK 313)

Św. Ojciec Pio mówił, iż pragnie na siebie przyjąć wszystkie cierpienia, ale obawia się, że byłby wtedy wielkim egoistą, bo pragnąłby dla siebie najlepszej cząstki. Pod krzyżem uczymy się kochać. Św. Faustyna pisała w swoim Dzienniczku, że gdyby aniołowie mogli nam zazdrościć, zazdrościli by nam komunii świętej i cierpienia. Matka Boża objawiając się dzieciom z Fatimy, zapytała je czy chcą przyjąć na siebie cierpienia i ofiarować je za powstrzymanie kar i nawrócenie grzeszników.

Jeśli wgłębimy się w naukę Pana Jezusa zobaczymy, iż każdy ułamek swej męki przeżywał z wielką wrażliwością i dokładnością. Również nasze cierpienia mogą przynieść dobre owoce, musimy jednak wsłuchać się w Pana Jezusa i każdego dnia przyjmować Jego działanie w naszym życiu, nawet jeśli jest dla nas trudne i nie rozumiemy go. Aby było nam lżej powinniśmy rozmawiać z Bogiem, mówić Mu o naszych trudnościach, lękach, niedoskonałościach i prosić o pomoc. Pan Bóg na pewno o nas nie zapomni, a żadne cierpienie nie będzie zbyt trudne i może zamienić się w radość. Im bardziej zawierzymy Bogu, tym łatwiej cierpienie przemieni się w dar miłości do Boga i ludzi.