Uwierzyć Bogu

S. Maria Karolina Pacześniak AJC

 

Wielu świętych np. św. o. Pio, Jan Paweł II czy starotestamentalny Abraham, są przewodnikami w wierze i swoim życiem świadczą o tym, że poznali Prawdę - Jezusa. Abraham, nasz ojciec w wierze zaufał Bogu i pozwolił Mu, by pokierował jego życiem. Opuścił kraj zostawiając swoje ludzkie zabezpieczenia i zgadzając się na bycie nikim pośród obcego narodu. To właśnie stanowiło moment rozpoczynający nową przygodę z Bogiem - kroczenie nową drogą wiary. Abraham słuchał Boga i był mu posłuszny, co wypływało z jego relacji do Pana Wszechświata bazującej na zaufaniu. Możemy i my postawić sobie pytanie: czy temu Bogu, w którego wierzę, mogę zaufać? I na ile? Ważne w postawie Abrahama było to, że zachowywał się wobec Boga jak ktoś, kto jest pewny, że jest przez Niego kochany. Abraham zaakceptował swoje powołanie i sposób, w jaki Bóg prowadził go przez życie, chociaż mogłoby się wydawać, że krocząc nieznaną sobie drogą ryzykował. Nie pozwolił, by zaślepiły go rzeczy po ludzku piękne i atrakcyjne, ale spoglądał w niebo w kierunku Boga ze świadomością, że wszystko jest Jego własnością.

Podobnie było i w życiu wielu innych świętych ludzi, ponieważ mieli wolne serce. Niestety, przeciętny człowiek często ukrywa prywatne terytoria wewnątrz siebie, do których nawet Bogu nie daje dostępu. Ukrywa swój „skarb” w obawie przed jego utratą, blokując tym samym łaskę Bożą. Ojciec Pio mówił, że istnieje kontrast pomiędzy mentalnością ziemską, a myśleniem Bożym. Chcielibyśmy zobaczyć świętych, Boga, Maryję, ale przecież powinniśmy szukać ich poprzez wiarę, a nie tylko poprzez poszukiwania empiryczne. Ważne jest by wiedzieć i wierzyć, że są i nam towarzyszą, a nie by ich teraz widzieć czy dotknąć. Zbyt mocno polegamy na zmysłach, chcemy być pewni i dlatego chcemy dotknąć ręką tego, czego nie widzimy, by się nie mylić. Musimy „doświadczyć” i chcemy widzieć jasno jak św. Tomasz, który chciał zobaczyć rany i włożyć palce w bok Jezusa. To stanowiło dla niego gwarancję prawdziwości. Takiej gwarancji potrzebujemy często w naszym życiu. Ponieważ nie ufamy sobie nawzajem prosimy zawsze o potwierdzenie, by nic nie stracić. To przekłada się również na naszą relację z Bogiem. Nie ufamy Mu tak, jak na to zasługuje. Nie wierzymy w Jego miłość, a tym samym ranimy Go.

Wiara jest łaską i trzeba być pokornym, by ją przyjąć, by zrezygnować z własnych planów i własnej wizji, a tym samym uznać, że to Bóg kieruje wszystkim. Prawdziwe życie wiarą polega na tym, by poprzez osobiste spotkanie z Bogiem i relację z Nim, budowaną na miłości i zaufaniu, odkrywać coraz bardziej Boga i Jego Miłość. Mistrzynią i Przewodniczką na drodze wiary jest Maryja, która pierwsza uwierzyła (por. Łk 1,45). Wszyscy wielcy święci byli czcicielami Maryi. Abraham nie miał tego szczęścia, nie znał Jej bo żył w innym czasie, ale my Ją mamy. Przez Nią wszystko możemy otrzymać na modlitwie i od Niej powinniśmy się modlitwy uczyć. Trzeba, byśmy wszystkie nasze postanowienia i codzienne sprawy przekształcali w modlitwę. Tak czynili święci. Ich modlitwa była nieustanna, ufna i pokorna.

Tylko modląc się otrzymamy łaskę wiary. O. Pio dał ludzkości w testamencie broń, którą jest różaniec święty. Wiedział, że za jego pomocą otrzymuje się wiele łask jeśli jest on rozważany z wiarą. Uważał, że Maryja jest drogą na skróty do serca Jezusa i do nieba. Jan Paweł II powiedział, że to od Niej trzeba się uczyć miłości do Chrystusa: ,,To jest najlepsza szkoła, ponieważ rozważając tajemnice różańcowe patrzymy na misterium życia, męki, śmierci i zmartwychwstania”. Praktycznym tego zastosowaniem w jego życiu było całkowite zawierzenie się Matce Chrystusa wyrażone zawołaniem ,,Totus Tuus - Cały Twój. Miał on do Niej szczególną, pełną miłości synowską relację.

By być blisko Boga musimy nauczyć się być blisko Jezusa tak jak Maryja. Trzeba prosić Ją, byśmy mogli zaufać Jego słowu tak jak Ona w momencie Zwiastowania. Jej TAK dane Bogu rozciągnęło się aż po Krzyż. Możemy być pewni że ilekroć wypowiemy Jej imię, Ona zaraz wypowie w nas imię Boga. Ojciec Pio powiedział: „Trzeba żyć dobrze naszą wiarą, z większą miłością, sprawiedliwością, bo nasza niewiara jest zgorszeniem dla całego nieba... Kierujmy zawsze nasze myśli ku niebu, gdzie jest nasza ojczyzna”. Przylgnijmy więc do rany w boku Jezusa jak św. Tomasz, bo „Tomaszami” jesteśmy wszyscy i powiedzmy za nim „Pan mój i Bóg mój” i jak św. Ojciec Pio przyjmijmy postawę dziecka, które ufa Bogu bezgranicznie i chce, by ręka Boga była zawsze na jego głowie, by nie zachwiać się w wierze.

Tegoroczny Dzień Papieski będziemy przeżywać pod hasłem: „Jan Paweł II – człowiek modlitwy”. Gdy zapytano Księdza Kardynała Stanisława Dziwisza o sam rdzeń osoby i geniuszu Ojca Świętego, on stwierdził, że był to po prostu mąż modlitwy i człowiek kontemplacji Boga. Nie zabiegał o to, o co często zabiegają ludzie: pieniądze, sławę, karierę, władzę... On zabiegał o to, by podobać się Bogu, by pełnić Jego wolę, zabiegał o osobistą, jak najgłębszą zażyłość z Nim. To sprawiało, że był osobą zatroskaną o dzisiejszego człowieka, ale jednocześnie osobą wewnętrznie wolną. Patrząc na błogosławionego Jana Pawła II i jego całkowite przylgnięcie do Boga przychodzą na myśl słowa św. Pawła z listu do Rzymian: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?... jestem pewien, że [nic] nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,35.38-39).

Patrząc więc na przykłady świętych, takich, jak Maryja, Abraham, Ojciec Pio czy Jan Paweł II uczmy się od nich tego co najważniejsze w życiu: pielęgnowania zażyłości z Bogiem, by widzieć świat i ludzi oczyma Boga i kochać ich sercem Boga, by być wolnymi ludźmi, a nie niewolnikami naszych namiętności i pożądań, by nasze pragnienia były skierowane ku temu co nieprzemijające, ku życiu wiecznemu w niebie.