Rekolekcje dla sióstr

 

W tym roku, z powodu panującej epidemii, każdy przeżywał rekolekcje w kraju, w którym żyje swoją misją, lecz temat rekolekcji i konferencje były te same dla wszystkich sióstr i wspólnot.

Prezentujemy homilię ks. Luigi Epicoco wygłoszoną 8 lipca 2020 r. podczas rekolekcji dla sióstr Apostołek Jezusa Ukrzyżowanego w San Giovanni Rotondo.

 

 

posłuchaj:

 

Oz 10,1-3.7-8.12

„Nadszedł czas, by szukać Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości was nauczyć” (Oz 10,12). W tych dniach w liturgii słyszymy zaproszenie do nawrócenia. Nie ma chwili w naszym życiu, w której nie powinniśmy pozwolić się dosięgnąć przez powołanie polegające na szukaniu Pana. Czasem myślimy, że już Go znaleźliśmy, a potem widzimy, że wymyka się spod naszej kontroli, naszemu rozumowi. To powołanie polega na nieustannym szukaniu Jego, jak mówi Pieśń nad Pieśniami. Pamiętacie jak Oblubienica szuka Oblubieńca, w końcu Go znajduje, a potem się budzi i Oblubieńca już nie ma, więc od nowa zaczyna Go szukać? Właśnie to zdarza się w naszym życiu duchowym. Są chwile, że odnajdujemy Pana, bo czujemy pocieszenie, a potem nagle otwieramy oczy i już Go nie ma. Więc wpadamy w rozpacz, ale nie powinniśmy rozpaczać, lecz od nowa rozpocząć szukanie. Bo życie duchowe to szukanie Pana. To jest dar, który nie zależy od nas. „Szukajcie Pana, aż przyjdzie, by sprawiedliwości was nauczyć”.

 

posłuchaj:

 

Mt 10,1-7

O konieczności nawrócenia możemy także usłyszeć we fragmencie Ewangelii wg Mateusza, którego wysłuchaliśmy, a który mówi o tym, że Jezus powołuje swoich uczniów i daje im szczególne zadanie. Ewangelizacja nie znaczy dla nich przekazanie informacji o królestwie Bożym. Obecność uczniów, czyli wszystkich, którzy poszli za Jezusem, można poznać po czymś bardzo prostym: mają oni moc nad duchami nieczystymi, by je wyrzucać, uzdrawiają wszelkie choroby i dolegliwości. Tam, gdzie jest głoszona Ewangelia, jest zawsze uzdrowienie. Dlatego my nie boimy się w naszym doświadczeniu misyjnym np. zbudować szpital, bo troska o chorego jest częścią ewangelizacji. Ale błędem jest myśleć, że nasza misja polega na budowie szpitala. Uzdrowienie, które niesiemy, dotyczy całej osoby. Jesteśmy posłani, by nieść uzdrowienie, które dotyka ciała człowieka, ale dotyka też części emocjonalnej, psychicznej, aby dojść do uzdrowienia części najistotniejszej: życia duchowego. Ewangelia, która pozostawia ludzi takimi, jakimi byli przedtem, nie jest Ewangelią Jezusa Chrystusa. Czasem nasza „ewangelizacja” może stać się zwykłym przebywaniem z ludźmi, tzn. gromadzimy ludzi, żeby byli razem, żeby razem świętować, realizować jakąś inicjatywę, zbierać pieniądze w jakimś dobroczynnym celu, ale fundamentalnie te osoby jakie do nas przyszły, takie same wróciły do domu. Możemy powiedzieć, że zanieśliśmy ludziom Ewangelię dopiero wtedy, gdy spotkanie z nami przyniosło im, jeśli nie uzdrowienie, to przynajmniej początek uzdrowienia. To jest miłość, to jest Ewangelia, którą niesiemy. Nasze przejście przez ten świat ma być przejściem, które sprawia, że zło będzie w odwrocie, zacznie uciekać; to przejście, które uzdrawia, czyni wolnymi. Wyrzucać, uzdrawiać, uwalniać to są przestrzenie, które weryfikują czy nasz sposób bycia chrześcijanami jest autentycznie sposobem Jezusa Chrystusa.

 

posłuchaj:

 

Ale jest jeszcze druga część tej Ewangelii, naprawdę bardzo piękna. Możemy czasem sądzić, że Bóg myśli o swoim królestwie dokładnie tak, jak człowiek myśli o swoim przedsiębiorstwie. Przedsiębiorca nie przejmuje się imionami swoich robotników, ale dla niego ważnym jest, żeby fabryka dobrze funkcjonowała, produkowała, przynosiła zyski. Tymczasem logika Boga jest całkowicie inna. Paradoksalnie Boga nie interesuje zysk, korzyść, funkcjonalność „fabryki”, Boga interesujemy my. On nas nie powołał, bo potrzebował pracowników, ale powołał nas, bo ja jestem Luigi, on jest Tiziano, ona jest Franciszka… On nas wezwał po imieniu. Królestwo Boże i powołanie nie ma na celu, żeby coś robić, ale chodzi o tożsamość. Tutaj jest piękno spotkania z Panem. Bóg nie powołał nas, żeby nas wykorzystać, żebyśmy wykonali jakąś pracę, ale powołał nas dla nas samych. Powołał Szymona, bo był Szymonem, Andrzeja, bo był Andrzejem, Jakuba, bo był Jakubem, Jana, bo był Janem, Filipa, Bartłomieja i tak samo wszystkich apostołów. To oznacza, że powołując nas, nie myślał o niczym innym jak tylko o nas. Gdy pytamy: „Panie, co znaczy, że mnie powołałeś? Jaka jest Twoja wola?”, natychmiast myślimy: „Może mnie powołał, bo mam zrobić to i tamto”. Taka jest logika świata: Bóg powołał ojca Domenico, bo miał założyć Apostołki Jezusa Ukrzyżowanego. Jest błędem myśleć w taki sposób. Bóg powołał ojca Domenico, bo był ojcem Domenico, bo myślał o nim, a to, co on zrealizował w swoim życiu, jest jedynie odpowiedzią na otrzymane powołanie. Wy jesteście owocem wdzięczności człowieka, który został powołany przez Pana. To jest bardzo ważne! Podobnie Bóg nie powołał św. Franciszka, bo chciał, żeby założył Franciszkanów. Franciszkanie są owocem spotkania pomiędzy Bogiem i Franciszkiem. Bóg szukał Franciszka, bo chciał od Franciszka tylko Franciszka.

Pytamy: „Panie, czego chcesz ode mnie?” „Chcę Ciebie!” – odpowiada On. Albo: „Co chcesz, bym uczyniła?” „Żebyś była w pełni sobą!” Oto nasze powołanie! Być sobą! Jakie jest zadanie św. Piotra? Wybudować Bazylikę św. Piotra? Nie! Jaka jest rola Jakuba? Zorganizować diecezję Jerozolimską? Też nie. Ich powołaniem jest, żeby Piotr stawał się coraz bardziej Piotrem, Jakub coraz bardziej Jakubem, Jan coraz bardziej Janem. Pomyślcie o każdej z was. Pan was powołał dla was samych. Pomyślał o was i oczekuje od was tylko was. Cała reszta, którą zrobicie, będzie owocem wdzięczności za to powołanie, nie wypełnieniem nakazu.

Wiem, że uspokajająca jest myśl, że w niebie jest wielka księga, w której jest napisane co powinniśmy zrobić, a my, jak dobre owce, wsłuchujemy się w tę Bożą wolę i realizujemy wszystko to, co Pan zapisał w tej księdze. Ale powiedzcie mi: co się stało z naszą wolnością? A poza tym, nie wszystko, co robimy dobrze nam wychodzi. A więc co to znaczy? Że czasem coś jest źle zapisane w tej księdze? Nie, ale że wszystko to, co realizujemy jako „robić”  jest jedynie owocem naszego „być”. Bóg spotyka nas w słowie „być”, a to pobudza nas do pełnienia woli Bożej. Osoba, która nie pozwoliła się ze sobą spotkać w słowie „być’ może wypełniać przykazania Boże, ale nie pełni woli Bożej. Wielka różnica jaka jest między Jezusem a nami to ta, że Jezus mówi: „Moim pokarmem JEST pełnić wolę Boga”. A do czego służy jedzenie? Żeby żyć, czyli pozwolić, żeby dana osoba po prostu była! Pozwolić istnieć czasownikowi „być”, w przeciwnym razie osoba, która nie je, umiera. Jezus mówi: „Moim pokarmem JEST pełnić wolę Bożą”. Pan pozwala nam istnieć, pozwala nam być. To nam daje wielką wolność w myśleniu o naszych zadaniach, naszych wyborach, o tym, co robimy, daje nam wielką wolność i kreatywność. Ale zawsze pamiętając, że to wszystko jest poprzedzone zawsze i wyłącznie doświadczeniem powołania nas po imieniu, powołania Pana, który myślał dokładnie o nas. Możemy powiedzieć: „Cóż, Piotr ostatecznie żałował i wszystko skończyło się dobrze, ale Judasz? Dlaczego powołał Judasza?” Bo Judasz jest taki, jak my. Judasz jest jak Piotr, jak Jan, to jest człowiek wolny. To jest osoba, która w swojej wolności odrzuciła Jezusa. On nie jest skazany na to, żeby być Judaszem, ale został powołany, żeby być Judaszem. Ostatecznie jego zdrada nie była tylko zdradą Jezusa. On zdradził samego siebie! Wiecie jaki jest dowód na to, że zdradził siebie? Bo na końcu co robi? Niszczy samego siebie. Osoby, które nie są wierne samym sobie, które nie realizują w pełni tego, czym są, ostatecznie godzą w samych siebie, niszczą siebie, a w konsekwencji godzą w innych, jak Judasz, który zadaje ból sobie i drugiemu. Prośmy Boga o łaskę, byśmy czuli się wezwani po imieniu, abyśmy usłyszeli jak Pan wypowiada nasze imię, byśmy usłyszeli: „Twoje imię jest twoim powołaniem!”  I abyśmy doświadczyli tej relacji na tyle, by zrodziła się tak wielka wdzięczność w naszym sercu, byśmy realizowali wolę Ojca w taki sposób, w jaki nasza kreatywność i nasze człowieczeństwo nam podpowiada.  

 

posłuchaj:

 

Ten fragment Ewangelii wg św. Mateusza kończy się słowami: „Idźcie, ale nie szukajcie pogan i nie wchodźcie do miast samarytańskich, zwróćcie się przede wszystkim do owiec, które poginęły w domu Izraela”. Dziwne! Wydaje się, jak gdyby w Jezusie była jakaś forma rasizmu. Postaram się to wyjaśnić w sposób jak najmniej gorszący. Pan mówi: „Zanim zaczniecie ewangelizować innych, ewangelizujcie tych, którzy są w waszym domu. Zacznijcie od tego”. A co głosić? Że królestwo niebieskie jest blisko. Przed tymi, którzy są daleko, znajdują się ci, których mamy blisko, którzy są tuż obok. Najpierw ci, którzy są w domu, a potem ci, którzy są poza domem. Przesłanie, które pomija własny dom nie jest wiarygodne.

Prośmy Pana po pierwsze o świadomość, abyśmy przeżywali ewangelizację jako uwolnienie, jako niesienie uzdrowienia, jako poprawę jakości życia osób, do których idziemy, na wszystkich płaszczyznach: fizycznej, emocjonalnej, psychologicznej i duchowej. Po drugie: abyśmy czuli się wezwani po imieniu i pamiętali, że prawdziwe powołanie tkwi w odkryciu na nowo słowa „być”, które jest pogrzebane w sercu każdego z nas. To oznacza bycie świętymi. Po trzecie: to zrozumienie, że pierwszy krok w ewangelizacji ma być skierowany nie do tych, którzy są daleko, ale do najbliższych, nie tych, którzy są poza domem, ale tych, którzy są tuż obok. Gdybyśmy potrafili pojąć choć te trzy rzeczy, które podpowiada św. Mateusz, uczynilibyśmy to, o czym Ozeasz dziś nas pouczył w pierwszym czytaniu, czyli szukaniu Pana i doświadczeniu, że kiedy On przychodzi, przynosi sprawiedliwość.

 

rekolekcje

Częstochowa

Betelejem

Częstochowa f Betelejem

nia e c

Pio