Praktyczny wymiar miłości w życiu i dziełach Ojca Pio

Miłość bliźniego, która charakteryzowała świętego ojca Pio, była czymś więcej niż tylko dawaniem jałmużny potrzebującemu, dawaniem „czegoś”. Dla niego miłość bliźniego była ofiarowaniem samego siebie: swojej modlitwy, cierpień, czasu.

 

Miłość ofiarowana drugiemu człowiekowi domaga się wyrażenia jej w konkretnym działaniu, w służbie człowiekowi. Kościół zawsze otaczał opieką chorych, sieroty, wdowy, ubogich i żyjących na marginesie społeczeństwa. Ojciec Pio stał się kanałem, przez który przepływała miłość Kościoła do najsłabszych.

Jan Paweł II podczas swojej wizyty w San Giovanni Rotondo w 1987 roku zwrócił uwagę na fakt, że dyspozycyjność nie tylko wobec ludzkich dusz, ale także niesienie ludziom ulgi w ich rozlicznych cierpieniach wypływa z głębokiego zjednoczenia z Jezusem Chrystusem. Tak było w przypadku licznych świętych, którzy oddali się dziełom miłosierdzia. Tak było też i w życiu świętego z Pietrelciny.

Rozwijającą się u niego miłość do człowieka, szczególnie ubogiego i potrzebującego możemy zauważyć już w dziecięcych latach. Jedno z jego szkolnych wypracowań opowiada o tym, jak jego szkolny przyjaciel pokazał mu miejsce, gdzie mieszkał pewien żebrak. Los tego człowieka tak wzruszył i zabolał młodego Franciszka, że dał biedakowi pół lira, które miał w kieszeni, a wychodząc stamtąd rozważał „jak wielka jest różnica pomiędzy jakością jego życia, a życiem tego nędzarza”.

Miłość bliźniego, która charakteryzowała świętego ojca Pio, była czymś więcej niż tylko dawaniem jałmużny potrzebującemu, dawaniem „czegoś”. Dla niego miłość bliźniego była ofiarowaniem samego siebie: swojej modlitwy, cierpień, czasu. Stawał się on rzeczywiście dla wszystkich i dla każdego cyrenejczykiem dającym konkretną pomoc i pomagającym w dźwiganiu trosk i cierpień napotykanych na drodze życia. Potwierdza to jeden z listów świętego stygmatyka pisany do ojca Benedetto, w którym charakteryzuje miłość i współczucie, jakie ogarniały go na widok ubogich i potrzebujących. Niepohamowana konieczność, by przyjść z pomocą ubogiemu popychała go do tego, że gdyby to zależało od jego woli, oddałby mu nawet własne ubranie. Podobnie rzecz miała się ze smutnymi, których smutek ojciec Pio chętnie wziąłby na siebie, byleby tylko ich móc zobaczyć rozradowanymi (list z 26 marca 1914 r.).

Pomimo tak wielkiej miłości żywionej do Boga i bliźniego, miał niejednokrotnie poczucie, że jednak nie kocha wystarczająco. Temat ten pojawia się kilkakrotnie w listach świętego. Do ojca Agostino pisze: „Widzę, że brakuje mi braterskiej miłości (...). Z powodu jej braku czuję, że ciągle umieram ze wstydu i żalu” (list z 18 września 1915 r.). Ojcu Benedetto natomiast żali się, że czuje się zagubiony oskarżając jednocześnie samego siebie o brak miłości (list z 4 czerwca 1918 r.).

Jak bardzo te jego uczucia były subiektywne świadczą dzieła miłości, które podejmował. Mówią one za niego o wielkiej miłości i miłosierdziu, jakie żywił dla wszystkich potrzebujących. Odkąd tylko liczni ofiarodawcy z ufnością powierzali mu swoje pieniądze, zawsze pragnął, by szły one do rąk potrzebujących. W styczniu 1920 roku, na prośbę ojca Agostino, przekazał pewną sumę pieniędzy ubogim. Natomiast w czerwcu tego samego roku zwrócił się z prośbą do ojca prowincjała o pozwolenie, by móc korzystać z ofiarowywanych mu przez dobroczyńców pieniędzy przeznaczając je dla potrzebujących pomocy materialnej. Co więcej, prosi w tymże liście, by on sam mógł prosić „osoby wielkoduszne i bogate” o wsparcie dla zwracających się do niego biedaków, na co ojciec Benedetto z radością przystał dając ojcu Pio całkowitą swobodę w tym względzie (list z 16 stycznia i z czerwca 1920 r.).

Zachował się dokument z 1923 roku wysłany przez Urząd Komunalny San Giovanni Rotondo do Prefektury w Foggi, w którym wymienione są zasługi ojca Pio na rzecz miasteczka. „Są to: dziewięćdziesiąt tysięcy lirów na otwarcie szpitala, nieustanna pomoc udzielana Bractwu Miłości, ciągłe zapomogi na rzecz świetlicy dla sierot, pomoc materialna (lekarstwa, jedzenie, ubrania, wynajmowanie mieszkań) udzielana ubogim z miasteczka, umieszczenie w Instytutach Zakonnych około dwudziestu dziewcząt samotnych i opuszczonych, umieszczenie w sierocińcu dziesięciorga dzieci osieroconych podczas wojny oraz kilku bardzo ubogich dziewczynek, znalezienie pracy dla bezrobotnej młodzieży, pokój, zgoda i miłość w wielu udręczonych rodzinach, a na koniec obrona porządku publicznego i zachowanie prawa”.

Ojciec Pio żywo interesował się tym, co się działo w miasteczku angażując się w problemy społeczne jej mieszkańców. Jednym z przykładów jest problem bezrobocia. Pobliska kopalnia dawała pracę wielu obywatelom San Giovanni Rotondo. Niestety, wydobycie, transport i przeróbka surowca były tak drogie, że kopalnia chyliła się ku upadkowi. Ojciec interesował się losem robotników i bardzo ubolewał nad ich trudną sytuacją. Choć z dokumentów kanonizacyjnych nie wynika, że interweniowal u władz, to jednak czyż mógł pozostać obojętnym, skoro wielu spośród pracowników kopalni uczestniczyło w jego Mszach świętych lub korzystało z duchowego kierownictwa? Wart jest także uwagi fakt, że nie przeszkadzał drobnym sprzedawcom w umieszczaniu jego imienia czy wizerunku na sprzedawanych przedmiotach. Tym, którym się to nie podobało mówił: „Oni też muszą zarobić na kawałek chleba”.

Ojciec Carmelo, ówczesny gwardian klasztoru również postanowił zająć się bezrobotną młodzieżą, choć w sposób trochę nieudolny, za co otrzymał od ojca Pio ostrą i jasną naukę. Otóż ojciec Carmelo postanowił dawać codziennie przybywającej do klasztoru bezrobotnej młodzieży drobne pieniądze. Można sobie wyobrazić, że w krótkim czasie klasztor zaczął się wypełniać młodymi ludźmi. Zbierali się oni z pomieszczeniu, przez które po skończonej Mszy świętej miał przechodzić ojciec Pio, a zaraz po nim ojciec Carmelo. Po jakimś czasie, ojciec Pio zainteresowany tym nagłym i zwiększającym się napływem młodzieży zapytał gwardiana o przyczynę. Gdy ją poznał wybuchnął: „Jak to, dwudziestolatki przychodzą prosić o jałmużnę? Niech pracują! Niech pracują!”. A następnie podpowiedział swemu przełożonemu, by postarał się o otwarcie szkoły, aby młodzi mogli zdobyć zawód i zapracować sobie na chleb. Ojciec Marciano Morra znający dobrze obydwu ojców twierdzi, że „ojciec Pio był umysłem, zaś ojciec Carmelo ramieniem” realizującym pomysły ojca Pio.

O tym jak bardzo leżały ojcu Pio na sercu wszystkie sprawy mieszkańców miasteczka świadczy to, co robił dla miejscowych dzieci. Od dawna widział, że pewna część miasta jest oddalona zarówno od klasztoru jak i od parafii, a przez to jest zaniedbana duszpastersko. Postarał się więc o wybudowanie w tym miejscu kościółka o sprowadzenie Sióstr Franciszkanek, które zajęłyby się wychowywaniem dzieci i młodzieży żeńskiej. Otwarto więc tam centrum, gdzie dziewczęta mogły uczestniczyć w kursie haftu i szycia. O tym, za jak bardzo istotne ojciec Pio uważał kwestie wychowania dzieci i młodzieży świadczy wiele faktów. Liczne spośród jego duchowych córek były nauczycielkami. Ich formacja była dla niego niezwykle istotna. Do Marii Zicári pisze: „Staraj się, aby do wychowania umysłu poprzez rzetelną naukę dołączone było także wychowanie serca w naszej świętej religii. Bez tego, moja droga, sama tylko nauka zada śmiertelną ranę ludzkiemu sercu” (list z 12 lutego 1915 r.). Z inicjatywy ojca Pio powstało w miasteczku również przedszkole prowadzone przez Siostry Kapucynki. Nie patrząc na ewentualne trudności, niemalże przymusił ojca Carmelo, by udał się do arcybiskupa i poprosił o pozwolenie na otwarcie przedszkola, gdyż jedynym przedszkolem była placówka prowadzona przez protestantów.

Innym jeszcze przejawem praktycznej miłości ojca Pio był projekt budowy domu dla księży emerytów. Projekt ten, co prawda nie został zrealizowany za jego życia, ale to czego nie mógł zrobić tu na ziemi, dokończył będąc w niebie. Plan do realizacji podsunął ojcu Carmelo. Nie chodziło mu o pomoc starszym współbraciom, gdyż oni mieli wspólnotę, lecz o kapłanów diecezjalnych, o których mówił: „Ci biedacy, gdy stają się starzy, nie mają nawet nikogo, kto podałby im kubek wody”. Ojciec Pio swym szerokim sercem i wnikliwym umysłem zauważał wszystkich, którzy są w potrzebie: od dzieci, poprzez chorych i ubogich, aż po opuszczonych kapłanów. Na potrzeby, które widział wokół nie przymykał oczu, ale z odwagą podejmował się realizowania nawet wielkich kosztownych projektów.

Także przy klasztorze Ojców Kapucynów rozwijały się akcje charytatywne. Z biegiem lat przybywało ofiarodawców, dzięki czemu wachlarz udzielanej pomocy stawał się coraz większy. Ksiądz Domenico Labellarte wspomina, że w latach pięćdziesiątych każdego popołudnia w klasztorze ojców odbywała się dystrybucja odzieży. On sam otrzymał od ojca Pio zadanie, by wraz z tercjarkami franciszkańskimi, których ojciec Pio był opiekunem, roznosić do domów ludzi ubogich mąkę, mleko i inne artykuły spożywcze..

Koniecznie trzeba tu wspomnieć o wielu dziełach społecznych, które powstały za podpowiedzią i z inicjatywy świętego z Gargano, choć on sam nie był ich wykonawcą. Doczekały się realizacji dzięki jego duchowym dzieciom, niektóre jeszcze za jego życia, inne zaś dopiero po śmierci. Trudno wymienić wszystkie, ale spróbujmy zwrócić uwagę choć na niektóre. W miejscowości Moneleone di Puglia wspólnota sióstr zakonnych prowadziła sierociniec. Gdy placówka okazała się zbyt mała dla wielkiej ilości potrzebujących dziewcząt, siostry postanowiły postawić nowy, większy budynek. Wszystko szło dobrze, dopóki były pieniądze. Niestety, z powodu braku funduszy nie można było wyposażyć nowego obiektu. Przełożona wszędzie szukała pomocy, lecz bezskutecznie. W końcu  wybrała się do San Giovanni Rotondo i przedstawiła ojcu Pio swój problem. Święty zakonnik poprosił o projekt budynku. Już następnego dnia przełożona otrzymała od ojca Pio telegram wraz z przekazem pieniężnym pozwalającym na dokończenie prac.

W podobny sposób powstała przędzalnia w Pontelandolfo, dająca pracę wielu kobietom tej miejscowości, w Virginiolo powstał dom spokojnej starości, do którego przylegały dom duchowości oraz 33 haktarowe gospodarstwo rolne, co stało się błogosławieństwem zarówno dla wielu starszych ludzi, jak i dla młodych poszukujących pracy. Już po śmierci ojca Pio powstały Centra Rehabilitacji Ruchowej dla dzieci. Ojciec Pio był ich inicjatorem, choć pierwsze takie centrum powstało w San Giovanni Rotondo w 1971 roku, czyli 3 lata po śmierci świętego. Dziś podobnych centrów na terenie Włoch jest 27.

Ojciec Pio był człowiekiem doskonale znającym ból choroby i cierpienia fizycznego, dlatego też nie można się dziwić, że w szczególny sposób jego miłość zwróciła się ku chorym. Od samego niemalże początku swego pobytu w San Giovanni Rotondo widział wielką potrzebę otwarcia punktu medycznego dla miejscowej ludności. Chorzy, którzy potrzebowali leczenia szpitalnego musieli udawać się do Foggi, bądź do odległego Neapolu. Po pierwszej wojnie światowej lekarze Czerwonego Krzyża świadczyli usługi medyczne w domu pacjenta. Nie mieli jednak odpowiednich narzędzi, a często byli zmuszeni do wykonywania zabiegów w bardzo niehigienicznych warunkach miejscowych domostw.

Taka sytuacja spowodowała, że ojciec Pio zaczął szukać sposobów na rozwiązanie problemu. Widział konieczność założenia szpitala. Wciąż rosnąca ilość ofiarodawców sprawiła, że w 1925 roku można było otworzyć niewielki szpitalik w budynku byłego zakonu klarysek. Szpital posiadał kilka łóżek i był wyposażony w jedną salę operacyjną. Szpitalem kierował doktor Angelo Maria Merla, bliski współpracownik ojca Pio, a dwa razy w tygodniu przyjeżdżał z Foggi chirurg, by wykonać trudniejsze zabiegi chirurgiczne. Szpitalowi została nadana nazwa świętego Franciszka. Nie istniał jednak długo, bo zaledwie do 1938 roku, kiedy to został mocno zniszczony przez trzęsienie ziemi.

Choć szpitalik został definitywnie zamknięty, w ojcu Pio coraz bardziej dojrzewała myśl towarzysząca mu już od dawna. Podzielił się nią z bliskimi sobie osobami, a dotyczyła ona budowy szpitala całkiem nowego. Już w 1939 roku zaczęto prowadzić na ten temat wstępne rozmowy, a w styczniu 1940 roku został powołany do życia komitet odpowiedzialny za wdrożenie tej idei w życie. Wśród osób najbardziej zaangażowanych w realizację tego projektu należy wymienić doktora Gulielma Sanguinetti, który niestety zmarł na dwa lata przed inauguracją nowego szpitala, w który włożył całe serce. Kilka dni po zawiązaniu się komitetu ojciec Pio nadał nazwę swemu dziełu będącemu na razie w sferze marzeń. Miał się nazywać: Dom Ulgi w Cierpieniu.

Pomysł budowy szpitala nie mógł być od razu zrealizowany. Ojciec Pio nie miał przecież żadnego zaplecza finansowego. Trzeba było całkowicie zdać się na Bożą Opatrzność. W latach 1940-1947 wydawało się, że projekt będzie prawie niemożliwy do zrealizowania. Czasy II wojny światowej i nędza spowodowana zniszczeniami wojennymi zdawały się przekreślać marzenia ojca Pio i jego współpracowników. Jednak 16 maja 1947 roku odbyła się ceremonia położenia kamienia węgielnego pod budowę szpitala. Kilka dni później rozpoczęły się prace przygotowujące miejsce na fundamenty tego dzieła miłości.

Dzieło zainicjowane przez ojca Pio poruszyło serca wielu jego duchowych dzieci oraz sympatyków. Ofiary na budowę szpitala napływały z całego świata. Do najbardziej okazałych pomocy finansowych trzeba zaliczyć ofiarę Emanuela Brunatto, która napłynęła z Francji oraz olbrzymią sumę pieniędzy, o którą postarała się brytyjska pisarka Barbara Ward od rządu Stanów Zjednoczonych. Dar był finansowany przez fundusz UNRRA. Także wielu innych indywidualnych ofiarodawców wdzięcznych ojcu Pio za jego serce przysyłało swoje ofiary, dzięki którym już 5 maja 1956 roku mogła mieć miejsce inauguracja pięknego, nowoczesnego szpitala.

Podczas inauguracji ojciec Pio wygłosił przemówienie, w którym przedstawił licznie zgromadzonym tłumom cel tego dzieła. Podkreślił, że jest to dzieło miłości, które powstało dzięki wyrzeczeniom wielu ludzi. Nie miał to być jednak zwykły szpital, w którym myśli się jedynie o leczeniu chorego ciała. Ojciec Pio podkreślił z mocą, że „powstały nowe oddziały, aby głosić chwałę Boga, otuchę dla dusz i chorych ciał”. Jakże ważne było dla niego, by w jego szpitalu integralnie traktowano człowieka! Swoje wzruszające przemówienie zakończył słowami: „Niech każdy z nas wykona swoją powinność: ja, nieużyteczny sługa Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez nieustanną modlitwę, wy ożywieni gorącym pragnieniem przyciśnięcia do serca całej cierpiącej ludzkości, by ją razem ze mną przedstawić miłosierdziu Ojca niebieskiego”.

Powstanie tego obiektu nie tylko przyczyniło się do tego, że chorzy otrzymywali kompleksową pomoc, ale istnienie szpitala dało pracę wielu mieszkańcom okolicy. Całe miasteczko, a także i klasztor Ojców Kapucynów znalazł się w nowej sytuacji, do której z łatwością się przystosował. Odpowiedzialni za dzieło początkowo byli zaniepokojeni stroną prawną szpitala. Została ona jednak rozwiązana w bardzo nieoczekiwany i wyjątkowy sposób. Otóż ojciec Pio jako zakonnik został zwolniony ze ślubu ubóstwa. Decyzję tę zatwierdził papież Pius XII, który darzył stygmatyka wielkim szacunkiem i zaufaniem. Ojciec Pio stał się właścicielem i zarządcą Domu Ulgi w Cierpieniu.

W pierwszą rocznicę inauguracji szpitala święty założyciel, zwracając się do pracowników, jeszcze bardziej sprecyzował charakter tego miejsca: „Gdyby to dzieło przynosiło ulgę tylko ciałom, byłoby tylko wzorcową kliniką tworzoną przez środki wypływające z waszej niezwykle wspaniałomyślnej miłości (...). Miłość Boga powinna tutaj wzmacniać się w chorym poprzez miłość Jezusa Ukrzyżowanego i emanować z tych, którzy pielęgnują choroby ciała i ducha”. Ta wypowiedź ojca Pio wyraźnie wskazuje na to, czym był zainspirowany od samego początku, gdy tylko myśl budowy szpitala w nim się pojawiła. Stąd łatwo wywnioskować, dlaczego nie nazwał go szpitalem czy kliniką, lecz domem. Tutaj chorzy nie tylko mieli być leczeni, lecz mieli także odkrywać głęboki sens swojego cierpienia.

W centrum szpitala znajdowała się kaplica, aby z każdego oddziału można było swobodnie do niej dojść. Ponieważ charakter szpitala był wyjątkowo wzniosły i specyficzny, ojciec Pio kładł duży nacisk na formację pracującego w nim personelu. Bardzo pragnął, by lekarze, pielęgniarki i personel pomocniczy widzieli, że „w każdym potrzebującym pomocy człowieku jest obecny Chrystus”. Chciał, by dostrzegali Jezusa Ukrzyżowanego w każdym przyjętym pacjencie. Kiedyś powiedział do lekarzy, którzy zapytali go o wskazówkę, jak mają pracować: „Waszym obowiązkiem jest leczyć chorych. Jeśli jednak do łoża chorego nie zaniesiecie miłości, to wątpię, czy zdołacie spełnić swą posługę”. A następnie, odwołując się do własnego doświadczenia dodał: „Gdy w latach 1916-1918 byłem bardzo chory i przyszedł do mnie lekarz, to najpierw starał się dodać mi otuchy, podnieść na duchu. Miłość wyrażona słowem nie może być mniejsza od tej, wyrażonej w konkretnym czynie”.

Tymczasem budynek Domu Ulgi w Cierpieniu stawał się za ciasny dla chorych, którzy przybywali z całej Italii. Ojciec Pio nie chciał odmawiać leczenia tym, którzy się zgłaszali. Nakazał wstawić łóżka do biur, biblioteki, w korytarzach. Po jakimś czasie i to nie wystarczało, ale ponieważ chorym nie wolno odmawiać, ojciec Pio zadecydował o rozbudowie szpitala. Prace nad budową nowego skrzydła rozpoczęły się w 1958 roku, a zostały ukończone w 1966 roku. Teraz szpital miał już 600 łóżek. Otwarto także na jego terenie Szkołę Pielęgniarek i Pielęgniarzy o wykształceniu ogólnym oraz kursy wraz ze specjalizacją techniczną i radiologią medyczną. Już w 1967 roku, to jest w rok po inauguracji nowego skrzydła, szpital znów nie wystarczał i ojciec Pio po raz kolejny podjął decyzję o rozbudowie. Była to jedna z jego ostatnich decyzji dotyczących szpitala, gdyż w 1968 roku zakończył swoje ziemskie życie.

S. Anna Kołoch AJC, 2007 r.