Oczekiwanie na Boże Narodzenie

Już ostatnie chwile Adwentu. Boże Narodzenie zbliża się szybko. Zadbajmy o to, by Jezus zastał nas czuwającymi, by nie powtórzyła się sytuacja z Betlejem, gdzie na Jezusa nikt nie czekał. Wtedy nie było dla Niego miejsca w żadnym domu, był odepchnięty, wzgardzony. Jako Bóg przyszedł, aby nas zbawić właśnie na drodze odrzucenia i cierpienia. Brakowało wielu rzeczy w Jego domu, ale nie brakowało najważniejszego: miłości.

Maryja jest mistrzynią, od której powinnyśmy się tego uczyć. Ona oczekiwała na Jezusa dziewięć miesięcy, oczekiwała z przejęciem wypełnienia się Jego misji, oczekiwała także w Wieczerniku z Apostołami na Ducha Świętego. Jej czuwanie obrazuje wielkość Jej świętości, miłości oraz gotowości pełnienia woli Bożej. Czy i my jesteśmy tak gotowymi? Gdyby teraz Maryja i Józef szukali miejsca na założenie domu dla Jezusa czy wybraliby mój? Czy wybraliby moje serce na stajenkę? Czy znalazłoby się w nim dla nich miejsce?

Opatrzność Boża doprowadziła Maryję daleko od domu, aż do Betlejem. Betlejem w języku hebrajskim oznacza „dom chleba”. To nie przypadkowe miejsce. Maryja położyła Jezusa - „Chleb” do żłóbka - jak na stół, bo jest On Pokarmem, którym będą się żywić przyszłe pokolenia. Sługa Boży bp Tonino Bello mówił: „do żłóbka, z którego żywiły się zwierzęta, owinięty w pieluszki jak w biały obrus, »Chleb Żywy« zszedł z nieba”. Dom Maryi i Józefa stał się domem Boga Najwyższego, domem miłości. Także w naszych domach może być Betlejem. Jeśli troszczymy się o siebie nawzajem, to również nasze domy stają się mieszkaniem Boga. Według Matki Teresy z Kalkuty całe cierpienie dzisiejszego świata zaczyna się w domach, ponieważ nie mamy czasu nawet na to, by spojrzeć na siebie nawzajem, by porozmawiać, by cieszyć się czyjąś obecnością. W ten sposób stajemy się bezdomni we własnym domu.

 

Noc Jego narodzin, jest także nocą odrzucenia Boga przez ludzi, nocą zdrady własnego stworzenia, która powtarza się podczas Ostatniej Wieczerzy. Jezus powiedział wówczas o sobie: „Bierzcie i jedzcie to jest Ciało moje za was wydane”. On pokazuje nam jak najpełniej z Nim się zjednoczyć. Podczas każdej Komunii św. rodzi się w naszym ciele i w sercu nie tylko duchowo, ale i fizycznie. Przychodzi do nas jak kiedyś do żłóbka. Możemy Go przyjąć, albo odrzucić.

Niech te ostatnie chwile Adwentu oraz zapatrzenie się w Jezusowy żłóbek staną się dla nas okazją do świadomego przyjęcia do naszego życia Jezusa, który dla nas stał się bezbronnym Dzieciątkiem, cichym i pokornym Chlebem oraz zbitym na śmierć Skazańcem. Od każdego z nas teraz zależy czy przyjmiemy tę bezkresną Miłość i pozwolimy, by przemieniała nasze życie wnosząc do niego pokój i radość.

Zaprośmy do siebie Maryję i poprośmy Ją, by uczyniła nasze serca mieszkaniem swojego Syna, kolebką, żłóbkiem Najwyższego.

Maryjo „daj nam Twoją lampę niegasnącej nadziei, ponieważ olej się kończy, a nasze lampy gasną, magazyny są puste. Nie pozwól, by ogarnął nas kryzys pragnienia, znużenie. Daj nam serce czuwające” (por. bp Tonino Bello), uczyń nas stróżami nadziei i spraw, byśmy posileni Jego Ciałem na ziemi weszli z Nim na Jego ucztę w niebie.

„Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swojego brata i wyciągasz do niego ręce, jest Boże Narodzenie.
Zawsze, kiedy milkniesz, aby wysłuchać, jest Boże Narodzenie. [...]
Zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei [...], jest Boże Narodzenie.
Zawsze, kiedy rozpoznajesz w pokorze, jak bardzo znikome są twoje możliwości i jak wielka jest twoja słabość, jest Boże Narodzenie.
Zawsze, ilekroć pozwolisz by Bóg pokochał innych przez ciebie, zawsze wtedy, jest Boże Narodzenie” (Matka Teresa z Kalkuty).