Maryjo, kim jesteś?...

S. Maria Wiktoria Sobońska AJC

Ta odważna Dziewczyna na zaproszenie Anioła nie lękała się odpowiedzieć “tak”, choć wiedziała, że Jej własne życie jest w niebezpieczeństwie i że definitywnie pozostawia swoje marzenia i plany. Od tej chwili Jej życie stało się życiem Boga.

Miłość do Niego popchnęła Ją, by podjąć wędrówkę do swej krewnej Elżbiety, która oczekiwała syna. Maryja nie chełpi się swoją sytuacją Matki Boga, ale idzie, by służyć, by sprzątać, by zarabiać ciasto na chleb, by prać brudne rzeczy… Nie szuka własnej realizacji, lecz pragnie, by wypełniły się w Niej plany Boga.

Bóg i od nas oczekuje odważnego „tak” pośród naszej codzienności, w monotonii naszych dni, a nie w czymś niezwykłym, co mogłoby raczej zaspokoić nasz egoizm i nasze interesy…

Spójrzmy na Nią, gdy wraz z Józefem z niepokojem szukają miejsca, gdzie Syn mógłby się narodzić. Cóż za ból dla matczynego serca nie móc Mu zaoferować domu – miejsca bezpiecznego i pachnącego. Ile myśli i uczuć w tym Sercu… Bóg chce inaczej… Wybiera miejsce absurdalne, zimne, brzydkie, brudne, śmierdzące. I znów Maryja z pogodą ducha przyjmuje Bożą wolę, kontempluje ją i - jak mówi ojciec Pio - pozostaje w ciemnościach, bo nie widzi Aniołów śpiewających „Gloria” lecz tylko płaczące Dziecko.

Ileż wylanych łez, ile troski, ile pytań, gdy zgubiła Dziecko powierzone Jej przez Boga! A gdy wreszcie Go znalazła stanęła w obliczu pytania: „Czemuście Mnie szukali, czy nie widzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” Zdumiewająca odpowiedź, która wskazuje na tajemnicę, że plany Boga często są niezrozumiałe. W takich niezrozumiałych chwilach nie pozostaje nic innego, jak tylko - podobnie jak Maryja - rozważać w naszym sercu Jego niepojętą wolę. Ona uczy nas, by się nie zniechęcać, lecz z determinacją szukać Jezusa, bo On pozwoli się znaleźć.

„Jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Maryja nie zniechęca się, lecz ze spojrzeniem pełnym ufności zwraca się do sług: „Czyńcie wszystko cokolwiek wam powie”, bo cokolwiek by nie powiedział, będzie to słuszne. Jezus właśnie wobec tej nieskończonej ufności skłania swe Serce ku prośbie Matki.

Maryja idzie za Krzyżem z sercem przepełnionym bólem. Czuje w swym Sercu całe cierpienie Syna. W tych momentach pozornie pełnych absurdu i samotności składa Go Bogu w ofierze. Na Drodze Krzyżowej Jezus pragnie obecności niewielu najbliższych. To pozwala nam zrozumieć, że Krzyż jest powołaniem do szczególnej bliskości z Nim. Liczni krzyczeli, pragnęli ukrzyżowania, lecz tylko ten, kto ma odwagę - jak Maryja - przyjąć wszystkie tajemnice Boga do własnego życia, będzie w swoim czasie cieszył się bliską zażyłością z Nim.