Fragment książki: „Kazanie na Górze” |
Zatrzymajmy się teraz nad poszczególnymi błogosławieństwami.
Mt 5,3 «Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Zanim zaczniemy komentować to pierwsze błogosławieństwo, dla lepszego zrozumienia Jezusowego sposobu przekazu, koniecznie trzeba przeczytać fragment św. Pawła, który lepiej od innych wyjaśnił Jego naukę. Św. Paweł mówi: „Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim również żyć będziemy” (Rz 6,8).
Ta śmierć z Chrystusem rozpoczyna się w chwili chrztu świętego. Potwierdza to Gal 2,20: „Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”. W tych słowach streszczona jest cała nasza doskonałość.
Powinniśmy dojść do tego, by umrzeć dla samych siebie i dla wszystkiego wokół, aby żyć wyłącznie dla Chrystusa. Ubóstwo jest więc pierwszym krokiem na drodze do doskonałości, ponieważ jest całkowitym obnażeniem się, jest nieustanną Kalwarią, aż po ukrzyżowanie i powiedzenie za św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.
Jest jeszcze jeden cudowny fragment potwierdzający tę naukę. Pochodzi z Ewangelii wg św. Jana: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24). Prawo natury można przenieść na życie duchowe. Jeśli nie umrzemy dla samych siebie, dla naszych spraw, a przede wszystkim dla naszej ziemskiej mentalności, nie przyniesiemy owoców.
Dlaczego ubóstwo jest pierwszym krokiem do realizacji tej „śmierci”? Ponieważ wyrzeczenie kosztuje. Kiedy człowiek rozmiłuje się w duchu ofiary i zaczyna wspinać się po drabinie oderwania od rzeczy, drabinie bezkrwawego męczeństwa, już rozpoczął kosztowanie drogi oczyszczenia, drogi uwielbienia. Dlatego więc Jezus mówi: „Błogosławieni ubodzy w duchu!” (Mt 5,3).
On nie potępia bogatych. Gdy powołał Zacheusza, Zacheusz był bogaty. Mateusz także był bogaty. W Dziejach Apostolskich czytamy, że w Cezarei był człowiek o imieniu Korneliusz, setnik rzymskiej kohorty, który również na pewno był bogaty. Czytamy, że był „pobożny i "bojący się Boga" wraz z całym swym domem. Dawał on wielkie jałmużny ludowi i zawsze modlił się do Boga” (Dz 10,2). Nawet jeśli w Ewangelii znajdujemy groźbę: „biada bogaczom”, trzeba byśmy byli ostrożni w osądzaniu ich i potępianiu, ponieważ sam Pan Jezus uświęcał również bogatych i szanował ich. Musimy uznać, że wśród ubogich są tacy, którzy są bardziej przywiązani do pieniądza od ludzi bogatych, często nawet bardziej go marnują. Być może ten pieniądz nie jest owocem ich wysiłku i nie potrafią z niego korzystać. Ubóstwo w duchu jest więc ubóstwem serca, ubóstwem chcianym, cenionym, upragnionym. Nawet jeśli chlubimy się ubóstwem, lecz w głębi serca jesteśmy przywiązani do dóbr, w rzeczywistości nie należymy do ubogich. Jeśli miłość do tej cnoty nie narodzi się w sercu, cnota nie jest prawdziwa. Jezus nie chce jedynie jakiegoś uczynku miłości, ale pragnie serca, chce przynależności do Niego w duchu i prawdzie, jak to powiedział do pytającej Go Samarytanki: gdzie oddawać Bogu cześć, w Jerozolimie czy na górze Garizim? Jezus dał jej do zrozumienia: „Nie widzisz w sobie obłudy? Zastanawiasz się gdzie oddawać Bogu cześć, a miałaś pięciu mężów, a ten którego masz teraz nie jest twoim mężem. Nie na tym polega religijność!”. Ta kobieta przejmowała się jedynie tym, by zewnętrznie oddać Bogu chwałę, a nie dostrzegała tego, że jej serce jest przywiązane do brudu. Jezus powiedział do niej: „Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4,23). W duchu: poprzez inteligencję, wolną wolę, oderwanie od wszystkiego. W prawdzie: poprzez szczerość i przejrzystość życia.
A więc określenie „błogosławieni w duchu” oznacza, że i bogaci mogą być błogosławieni, lecz pod warunkiem że są ubodzy w duchu i żyją tak, jak gdyby nie posiadali dóbr, które są ich udziałem, by naśladować Jezusa, który będąc bogatym stał się ubogim, by nas wszystkich ubogacić (por. 2 Kor 8,9). Czymże jest więc prawdziwe ubóstwo? Jest „oderwaniem”, które jest owocem ofiary złożonej z miłości. By realizować ubóstwo konieczna jest miłość. A czymże jest miłość? Miłość to ofiarowanie tego, co się ma, to uczestnictwo w potrzebach bliźnich, to szczere dzielenie się.
Aby to lepiej zrozumieć powinniśmy przeczytać dwa fragmenty biblijne, a mianowicie 2Kor 8, gdzie św. Paweł mówi o kolekcie oraz 1Kor 16,2, gdzie czytamy: „Niech każdy, komu dobrze się powodzi, odkłada coś w każdy pierwszy dzień tygodnia”. Z Dz 20,7 dowiadujemy się, że już od czasów apostolskich chrześcijanie gromadzili się w niedzielę, by sprawować Ofiarę Eucharystyczną celebrowaną przez biskupa w sposób bardzo uroczysty. W listach do Koryntian jest dodane, że nie myśleli jedynie o Bogu, lecz także o ubogich zbierając kolektę na ich potrzeby. Św. Paweł mówi: „To pożyteczne będzie dla was, jeśli doprowadzicie teraz to dzieło (kolektę) do końca. Ochoczo postanowiliście, więc teraz realizujcie to według waszych możliwości”(2 Kor 8,11).
Nie wystarczy pragnienie pełnienia uczynków miłości, ale trzeba je także według naszych możliwości realizować. Można więc powiedzieć, że pełnienie uczynków miłości też ma swoje ograniczenia, którymi są granice naszych możliwości.
Gdzież są owe granice? Oto co mówi św. Paweł: „A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma”(2Kor 8,12). Przypomnijmy sobie w tym miejscu epizod o wdowie, która daje ofiarę w świątyni. Wszyscy dawali z tego, co im zbywało, tymczasem ta kobieta, choć pozornie dała niewiele, w rzeczywistości dała wszystko, co miała. Jezus widząc to rzekł: „Ona dała więcej niż inni” (Łk 21,3-4). Kto ma nadmiar, ma obowiązek, by się podzielić! (por. Tb 4,16b). Nie jest więc to uczynek miłości, lecz uczynek sprawiedliwości. Kobieta dała więcej niż wszyscy, ponieważ ofiarowała to, co było jej konieczne do życia. To jest prawdziwa miłość będąca owocem ofiary. Inni, dając z tego, co im zbywało, pozostali na poziomie sprawiedliwości, Ich obowiązkiem było się podzielić.
Żeby to zrozumieć trzeba wznieść się na inny poziom. Trzeba, byśmy uważali innych ludzi za dzieci tego samego Ojca. Niestety często o tym zapominany i myślimy jedynie o własnych interesach, jesteśmy zazdrośni o nasze rzeczy, uważając, że są naszą własnością i zapominając, że jesteśmy jedynie administratorami dóbr naszego wspólnego Ojca. To prawda, iż to, co jest nam konieczne do życia jest święte, ale jest wielu ludzi, którzy nie mają nawet tego! Dlatego powinniśmy podzielić się z nimi tym, co mamy, żeby naprawdę być z nimi równi, jak bracia. Oto prawdziwy uczynek miłości: „obcięcie” z tego, co konieczne. Trzeba tak czynić, w przeciwnym razie nie szanujemy woli Pana. Nie chodzi o to, by się pozbawić wszystkiego, co nam potrzebne do życia, ale ograniczyć, by się przybliżyć do sytuacji biednych, którzy nie mają nawet tego, co konieczne.
Wróćmy do 2Kor 8,12-14: „A gotowość uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma. Nie o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach”. Prawdziwe ubóstwo i prawdziwy uczynek miłości polega na poczuciu równości z innymi, aby im nie zabrakło tego, co konieczne do życia.
Św. Paweł kontynuuje w 2Kor 9,6-9: „Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg. A Bóg może zlać na was całą obfitość łaski, tak byście mając wszystkiego i zawsze pod dostatkiem, bogaci byli we wszystkie dobre uczynki według tego, co jest napisane: Rozproszył, dał ubogim,
sprawiedliwość Jego trwa na wieki”. Widzimy tu Boga, który rekompensuje. Jeśli uczynimy owo „cięcie” w dobrach koniecznych, Bóg sprawi że nigdy niczego nie będzie nam brakowało, a wręcz udzieli nam dóbr w obfitości. To wspaniałe obietnice!
2Kor 9,10 „Ten zaś, który daje nasienie siewcy, i chleba dostarczy ku pokrzepieniu, i ziarno rozmnoży, i zwiększy plon waszej sprawiedliwości.” Pomnożą się nie tylko nasze dobra, ale i nasze zasługi. Mówi o tym Jezus w Ewangelii wg św. Mateusza 19,29-30: „Każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
św. Paweł w 2Kor 9,11 kontynuuje „Wzbogaceni we wszystko, będziecie mogli wykazać się szczodrobliwością…” Musimy przyznać, że mamy wiele okazji do dzielenia się z innymi. Możemy ofiarować nie tylko pieniądze czy ubrania, ale także słowo pocieszenia, dobrą radę, oddać nasze talenty na służbę innym.
św. Piotr w 1P 4 mówi: „Przede wszystkim miejcie wytrwałą miłość jedni ku drugim, bo miłość zakrywa wiele grzechów. Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej służcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał” (1P 4,8.10). To jest sposób nie tylko na osiągnięcie życia wiecznego, ale dzielenie się dobrami także oczyszcza, stając się niemalże sakramentem oczyszczenia.
Powracamy do 2Kor 9,11: „Wzbogaceni we wszystko, będziecie mogli wykazać się szczodrobliwością, która przyczyni się przez nas do dziękowania Bogu”. Dawanie staje się wymianą darów: kto daje, także otrzymuje, a kto otrzymał, dziękuje Bogu. Tak więc Bóg przyjmując nasze uwielbienie i nasze dziękczynienie, wzbogaca zarówno nas, którzy dajemy, jak i biednego, który otrzymał i teraz wielbi Go i Mu dziękuje.
2Kor 9,12: „Ta święta posługa nie tylko zaradza ubóstwu świętych, ale pozwala składać Bogu obfite dziękczynienie”. W Księdze Mądrości Syracha jest napisane, że Bóg wysłuchuje dziękczynienia ubogiego za otrzymaną pomoc, ale słucha także jego skarg i płaczu, jeśli spotkał się z odrzuceniem. Stąd uwielbianie Boga przez ubogiego, któremu pomogliśmy jest dla nas korzystne, ponieważ jego modlitwa wznosi się do nieba i nas wzbogaca przed Bogiem.
2Kor 9,13-14: „Dzięki świadectwu tej posługi, oddadzą oni chwałę Bogu za posłuszeństwo, które okazujecie Ewangelii Chrystusa, i za szczodrość waszego dzielenia się z nimi i ze wszystkimi. Modląc się za was, będą czuli głęboką więź z wami ze względu na niezwykłą obfitość łaski, której Bóg wam udzielił”. Kiedy mowa jest o ubóstwie, nie należy rozumieć go wyłącznie w sensie materialnym. Jestem również ubogi, jeśli nie mam zdrowia, jestem ubogi, gdy jestem pozbawiony uczuć ze strony osób mi bliskich, ponieważ są daleko albo są wobec mnie niewdzięczni. Zatem także niewdzięczność jest pewnym brakiem, także oddalenie jest w jakimś sensie ubóstwem. Powtórzmy raz jeszcze, że prawdziwe ubóstwo jest akceptowaniem sytuacji, nie przywiązywaniem się do niczego, ogołoceniem, które prowadzi nas do doskonałości, aby zwyciężało w nas życie Boże, czyli mentalność i miłość Boga. św. Paweł potwierdza to: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego” (Gal 2,20).
1Kor 7,29-32: „Mówię, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień...”. Czego wymagają od nas te słowa: „tak jakby nie”? Abyśmy zdystansowali się od wszystkiego i od wszystkich, żyli tak jakbyśmy niczego nie posiadali, traktowali drogie nam osoby tak, jakby zostały nam wypożyczone, a gdyby kogoś bliskiego zaczęło nam brakować, winniśmy mówić: „Panie Ty mi ją dałeś, Ty mi wystarczasz, ponieważ jesteś całym moim dobrem”. Na tym polega doskonałość. A niedoskonałością, bałwochwalstwem jest przywiązanie serca. Jak więc streścić prawo doskonałości?
Po pierwsze: „Ja jestem Pan Bóg twój”, Władca absolutny, który ciebie stworzył i jest Panem nad tobą, jestem wszystkim dla ciebie i chcę od ciebie wszystkiego.
Po drugie: „Nie będziesz miał innego Boga oprócz mnie”. Bałwochwalstwem może być przywiązanie do jakiegokolwiek dobra. Powinniśmy być zawsze gotowi, aby od dóbr się uwalniać i akceptować ich brak.
Św. Mateusz w 10,34-39 przychodzi nam z pomocą, byśmy lepiej zrozumieli co mówi św. Paweł: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien”.
Cały sekret bałwochwalstwa zawiera się w tym „bardziej niż Mnie”, bardziej niż Boga, bardziej niż to, co winni jesteśmy Bogu. Łatwo jest powiedzieć: „Boga też kocham!”. Ta nasza miłość do Boga weryfikuje się wtedy, gdy stracimy bliska nam osobę albo jesteśmy przez nią źle potraktowani czy zganieni. Czy umiemy to zaakceptować? To nam pokazuje czy naprawdę kochamy Boga bardziej niż jakiekolwiek inne stworzenie. Oczywiście, serce zawsze będzie cierpiało, w przeciwnym razie nie bylibyśmy ludźmi. Także Jezus cierpiał w Ogrodzie Oliwnym. Ważne jest jednak, by stanąć wobec Pana i powiedzieć Mu: „Daj mi siłę, chcę kochać Ciebie, tylko Ciebie, pozwól mi przezwyciężyć ten trudny moment!”.
Mt 10,38: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien...”. Każde wyrzeczenie jest bez wątpienia jakimś krzyżem. Mt 10,39: „Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. Ubóstwo to pierwszy stopień, zapraszający nas do dystansu od wszystkich dóbr, do których należy także życie.
Św. Paweł dalej mówi w 1Kor 7,30-31: „a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali...”. Św. Paweł pozwala nam zrozumieć, że powinniśmy nabrać dystansu nie tylko do dóbr, ale także do cierpienia, w tym znaczeniu, że nie powinniśmy w nim się pogrążać. Jeśli przybieramy rolę ofiary lub zaczynamy się usprawiedliwiać, trwonimy ten skarb, który Pan nam powierzył. Ważne jest byśmy się przekonali, że nie tylko radość jest darem, ale są nim także łzy, które nie powinny być marnowane poprzez oskarżenia czy narzekanie, ale powinny zostać ofiarowane Bogu.
„...ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali”: powinno się żyć w radości i bólu tak jakbyśmy ich nie doświadczali. Ojciec Pio mówił: „Dusze silne nie wpuszczają głęboko radości i bólu”.
„...ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali”, jak gdyby dobra które posiadamy nie były dobrami naszymi, ale wypożyczonymi.
„...ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali”. Można się cieszyć z każdej rzeczy, także z talerza jakiejś dobrze przyrządzonej potrawy, ale nie możemy powiedzieć, iż to jest nasz raj. Jeśli możemy go zjeść, powinniśmy tylko podziękować i tyle, jeśli nie możemy tego zrobić, trudno, są to tylko dobra, które nie należą do nas.
Jeszcze raz sprecyzujmy, gdzie znajduje się prawdziwe ubóstwo: w ciągłym dystansowaniu się, w ciągłym „ucinaniu”, aby szukać Najwyższego Dobra, którym jest Bóg, w przeciwnym razie jesteśmy bałwochwalcami.
W wierszu 32 św. Paweł wskazuje nam to, czego Pan chce od nas: „Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień”. Jest to środek do realizacji tego, co zostaje zasugerowane w Ewangelii wg św. Mateusza 6,33: „Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane”.
Należy przeprowadzić rachunek sumienia, ponieważ wszyscy jesteśmy dalecy od realizowania Kazania na Górze.
Przywołajmy łacińskie powiedzenie, które doskonale tu pasuje: „Talium est regnum coelorum” (pol. „Cięciem jest Królestwo Boże”): do takich ludzi przynależy Królestwo Niebieskie, czyli do tych, którzy żyją w oderwaniu od dóbr, którzy urzeczywistniają w sobie samych śmierć Pana, to jest obnażają się ze wszystkiego, aby ich życie było prawdziwie życiem Bożym.
Wiemy bardzo dobrze, że nie jest to łatwe, ponieważ nasza natura znajduje się na niskim poziomie. Konieczna jest zatem ciągła modlitwa (por. 1Tes 5,17), a także ciągłe oczyszczanie, „przycinanie”, jak to się czyni z drzewami, które ze swojej natury są zdolne do dawania owoców, ale aby były bardziej słodkie i większe, muszą przejść przycinanie gałęzi.